gdyby ktoś rok temu powiedział mi, że będę maniaczką kawy - zostałby wyśmiany.
teraz mam na jej pukcie lekkiego bzika.
nie wychodzę z domu bez mojego termicznego kubka pełnego świeżo zaparzonej latte.
a sam proces jej parzenia jest dla mnie rytuałem. dziękczynieniem za każde zebrane ziarenko. (:
najpierw wybieram, na jaki rodzaj kawy mam ochotę - łagodną, pośrednią czy aromatyczą.
dziś padło na korzenną Tchibo Africa Intense.
potem do akcji wkracza młynek - kolejna zdobycz bytomskiego jarmarku staroci.
zmieloną kawę wrzucam do zaparzacza i czekam z niecierpliwością chłonąc każdy opar wychodzący spod denka zaparzacza.
w międzyczasie spieniam mleko...
i voilà!
żałuję, że nie możecie poczuć tego aromatu.
smacznego dnia Wam życzę!
n.
+ pracowałaś w kawiarni z prawdziwym ekspresem i byłaś najlepsza :P
OdpowiedzUsuńuwielbiam te zdjecia razem i każde z osobna.